post

Futbolove zdziwko

Najdziwniejsze mecze w historii piłki nożnej. Tekst został opublikowany w gazecie studenckiej „Bardzo Uniwersyteckiego Czasopisma”UAM w Poznaniu.

Futbol to niesamowita gra pełna pięknych goli, zwrotów akcji i kibiców gotowych oddać życie za swoją ukochaną drużynę. Mecze piłki nożnej często kończą się bardzo nieoczekiwanie, nawet dla największych znawców tego sportu. Jeżeli uważasz, że wysoka wygrana Niemców z Brazylią w półfinale mundialu w Brazylii zalicza się do grupy spotkań nietypowych, to jesteś w błędzie.

Przegrać, aby wygrać

Faza grupowa, dwie drużyny pewne awansu, mecz o pierwsze miejsce – każdy kibic futbolu prawdopodobnie spotkał się już z podobną sytuacją. Takowy pojedynek w 1998 roku podczas turnieju Tiger Cup rozegrały pomiędzy sobą Tajlandia z Indonezją. Wygrany mógł stracić wiele.

Struktura turnieju była bardzo przejrzysta: zwycięzca grupy A mierzy się z drugą ekipą z grupy B i jak łatwo wywnioskować, okupujący pierwsze miejsce z grupy B pojedynkuje się w następnej fazie turnieju z drużyną, która zajęła miejsce tuż za liderem grupy A. Proste? Proste. Te łatwe i przyjemne zasady komplikuje (w teorii ułatwia) fakt lepszego bilansu bramkowego. W sytuacji, w której liczył się takowy lepszy bilans, znalazły się Wietnam – faworyt całego turnieju – oraz Singapur. Drużyny te zremisowały bezpośredni pojedynek i wygrały pozostałe spotkania w grupie. Singapur strzelił jednak więcej bramek, dzięki czemu zajął pierwsze miejsce w tabeli. Wietnam był drugi.

Wróćmy do meczu Tajlandia – Indonezja. Jak łatwo się domyślić, uczestnicy tego pojedynku nie byli, delikatnie mówiąc, zachwyceni tym, że w „nagrodę mogą zmierzyć się z absolutnym faworytem Tiger Cup. Mecz trzeba było rozegrać, innej możliwości nie było.

Samo spotkanie naturalnie nie miało prawa zachwycać. Drużyny grały ostrożnie, jednak ku zdziwieniu kibiców obie ekipy strzeliły po dwie bramki. Mecz powoli zbliżał się do końca. Wtedy właśnie wydarzyło się coś rzadko spotykanego. Mursyid Effendi – reprezentant Indonezji – w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry zaczął biec z piłką w stronę własnej bramki. Po chwili zdobył gola samobójczego na wagę upragnionej porażki. Tajlandia wygrała, jednak zawodnicy zwycięskiej ekipy nie wyglądali na szczęśliwych. Ciekawe czemu? Przecież wygrali!

Sprawiedliwości stało się jednak zadość. W półfinale Indonezja przegrała z Singapurem. Ten sam los spotkał reprezentację Tajlandii. ale historia się na tym nie kończy. Oprócz nałożonych grzywien dodatkową karą wymierzoną przez Azjatycką Federację Piłkarską AFC było zawieszenie Tajlandii i Indonezji na trzy miesiące (jeżeli zastanawiacie się, dlaczego Tajlandia również została zawieszona, to odpowiadam, że nie mam pojęcia). Strzelec gola samobójczego Mursyid Effendi otrzymał dożywotni zakaz grania w piłkę nożną.

Samobóje w ramach protestu

Liga madagaskarska nie cieszy się raczej wielkim zainteresowaniem. Szczerze, to nawet polska ekstraklasa ma większą średnią oglądalność. 31 października 2002 roku doszło tam jednak do wydarzenia, które prawdopodobnie już na zawsze wpisało się do historii piłki nożnej.

Spotkanie pomiędzy zespołami AS Adema i SOE Antananarivo – pojedynek nowego i ustępującego mistrza Madagaskaru. Ostatnia kolejka play-offów tamtejszej ligi. W teorii mecz do „dogrania”, wydawałoby się, że bez historii. A jednak! Ważną rolę odegrały pojedynki poprzedniej kolejki. Układ tabeli po pięciu rundach prezentował się następująco: AS Adema (10 pkt), SOE (6 pkt), DSA (6 pkt), USA (3 pkt). Adema grała z USA, zaś SOE i DSA walczyły o pozostanie w grze o mistrzostwo. Pierwszy z tych pojedynków zakończył się wygraną Ademy – nie było w tym akurat nic dziwnego. Ważniejsze jest to, co działo się w drugim spotkaniu. W meczu DSA – SOE przez długi czas goście prowadzili 1:2, jednak pod koniec spotkania sędzia Benjamina Razafintsalama przyznał wątpliwego karnego dla miejscowych. Po końcowym gwizdku arbitra mieliśmy więc remis – wynik, który zapewnił Ademie mistrzostwo Madagaskaru.

Wątpliwy karny poruszył, z wiadomych przyczyn, trenera i zawodników SOE. Byli oni oburzeni zaistniałą sytuacją. Mecz AS Adema – SOE Antananarivo rozpoczął się od sprzeczki między arbitrem a trenerem drużyny gości. Zaka Be został odesłany na trybuny. Tam nakazywał swoim podopiecznym bombardowanie własnej bramki – wszystko w ramach protestu. Zawodnicy byli posłuszni jak baranki. Do przerwy strzelili 75 goli samobójczych. Na nic zdały się (w innych okolicznościach niezrozumiałe) błagania trenera nowych mistrzów Madagaskaru Rhino Randriamanjaka o zaprzestanie dopisywania kolejnych goli dla prowadzonego przez niego klubu. Po przerwie przyjezdni strzelili jeszcze „trochę goli. Ostateczny wynik to 149:0. Wbrew pozorom kibice nie byli zadowoleni z ogromu bramek zdobytych przez ich ulubieńców, a raczej zdobytych przez ich nieulubieńców dla ich ulubieńców, ale jak się okazało później – przez ich ulubieńców dla ich nieulubieńców, bowiem po tym spotkaniu wielu kibiców AS Adema znienawidziło klub za prawdopodobne ustawianie meczów.

Spotkanie oczywiście wywołało burzę. FIFA początkowo nie chciała dopuścić do sformalizowania wyniku; koniecznie chciała go anulować. Malgaska Federacja Piłkarska zawiesiła zaś trenera SOE Antananarivo na trzy lata oraz objęła zakazem wstępu na stadion w tym czasie. Czterech piłkarzy zawieszono w prawach zawodnika i objęto zakazem wstępu na stadion do końca sezonu 2002. Co ciekawe, wynik ten został wpisany do księgi rekordów Guinnessa jako „najwyższy wynik piłkarski w historii Ekstraklaso – challenge accepted?

Dość feralne Igrzyska

Czy ktoś z was zna nazwisko jakiegoś reprezentanta Mikronezji? Ja też nie. Nie jest to raczej powód do wstydu. Reprezentacja ta swój debiut na arenie międzynarodowej zaliczyła dopiero w 1999 roku (rozegrała dwumecz z równie znaną i lubianą reprezentacją Guamu). Mikronezja nie jest członkiem FIFA, dlatego też nie może brać udziału w eliminacjach do Mistrzostw Świata. Powiedzieć, że Mikronezja nie liczy się w piłkarskim świecie, to jak nie powiedzieć nic.

Jednym z turniejów, w których piłkarska reprezentacja Mikronezji ma prawo do gry, są Igrzyska Pacyfiku – zawody sportowe rozgrywane co cztery lata w wielu dyscyplinach sportowych. Piętnasta edycja Igrzysk odbyła się w tym roku w dniach od 4 do 18 lipca. Mikronezja przystąpiła do turnieju futbolowego bez większych szans na sukces, jednak zszokowała kibiców tej dyscypliny z całego świata, choć nie był to wyczyn godny pochwały.

W trzech meczach XV Igrzysk Pacyfiku piłkarze Mikronezji nie odnieśli żadnego zwycięstwa, nie zdobyli nawet jednego punktu. Przegrali każde spotkanie i to dość zdecydowanie. Pierwszy mecz grupowy z niezwykle groźną i nieprzewidywalną reprezentacją Tahiti zakończył się porażką 0:30. Piłkarze schodzili z boiska w kiepskich nastrojach. Eksperci piłkarscy twierdzą, że kluczowym momentem było stracenie pierwszej bramki, po której gracze Mikronezji przestali wierzyć we własne umiejętności.

Drugie spotkanie miało wymazać kiepski wynik z pamięci kibiców i faktycznie tak się stało. Kto będzie przecież pamiętał o porażce 0:30, jeśli kolejny mecz przegrywa się 0:38! Tym razem barierą nie do przejścia okazała się reprezentacja Fidżi. Cóż, marzenia o awansie prysły niczym woda z pistoletu w lany poniedziałek. Do rozegrania pozostał jeszcze jeden mecz.

O honor (skąd my to znamy?) zawodnikom Mikronezji przyszło rywalizować z reprezentacją Vanuatu. Również i tym razem przeciwnicy zachowali nieco więcej zimnej krwi. Podobnie jak w dwóch poprzednich spotkaniach Mikronezja nie zdobyła gola. Rywale zdobyli ich… 46.

W trzech spotkaniach piłkarze Mikronezji stracili 114 bramek i nie zdobyli żadnej. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby którakolwiek reprezentacja straciła tak dużą liczbę goli w tak krótkim czasie. Dodatkowo mecz Mikronezja – Vanuatu zakończył się najwyższym zwycięstwem w historii oficjalnych spotkań międzynarodowych

Filip Malinowsk.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *